Z Labuan Bajo na wyspie Flores polecieliśmy na Sulawesi (Celebes). W stolicy wyspy, wielkim, gorącym mieście Makassar głównym zadaniem było przedłużenie naszych wiz na kolejne 30 dni. Zadanie to nie było wcale taki łatwe, gdyż do przedłużenia 60 dniowej wizy wymagane jest posiadanie sponsora – obywatela Indonezji, który zaświadczy, że bierze na siebie odpowiedzialność za nasze dalsze poczynania w jego kraju. Problem znalezienia sponsora spędzał nam sen z powiek przez kilka ładnych dni, w końcu jednak wymyśliliśmy jak to rozegramy. Skontaktowaliśmy się przez Couchsurfing (serwis internetowy pomagający w kontaktach z lokalnymi mieszkańcami zagranicznych miast) z młodą Indonezyjką imieniem Dian, która z chęcią zdecydowała się nam pomóc.
Następnego dnia po przylocie do Makassar Dian odebrała nas spod hostelu (New Legend Hostel), zawiozła nas do Urzędu Imigracyjnego, zaświadczyła za nas (stała się naszym sponsorem), a następnie obwiozła po mieście pokazując lokalne atrakcje i pyszne jedzonko.
Było to na prawdę miłe z jej strony, wyśmienicie zareklamowała swoje rodzinne miasto. Podanie o przedłużenie wizy złożyliśmy w piątek, a po odbiór mieliśmy się zgłosić dopiero we środę, tak więc na te kilka dni wybraliśmy się do oddalonej o pięć godzin jazdy samochodem, małej nadmorskiej miejscowości o nazwie Bira. Spędziliśmy tam kilka leniwych dni wypełnionych pływaniem oraz zajadaniem się owocami morza.
Po powrocie do Makassar Dian pomogła nam raz jeszcze i zawiozła nas do Urzędu Imigracyjnego. Kiedy paszporty ze świeżymi wizami wylądowały w naszych rękach odetchnęliśmy z ulgą. Popołudnie spędziliśmy przechadzając się w leżącym nieopodal Makassar parku Bantimurung. Wodospad, jaskinie i piękna przyroda, a wszystko to w otoczeniu setek cudownych, kolorowych motyli latających po całym parku to świetne miejsce na spacer.
Wieczorem pożegnaliśmy się z Dian, podziękowaliśmy za przemiłe towarzystwo i wsiedliśmy do nocnego autobusu, który zabrał nas do regionu Tana Toraja, kolejnego ważnego punktu naszej podróży.
Okiem Kingi: Makassar to miasto, gdzie można znaleźć nie tylko pyszne owoce morza, ale także niecodzienne bary karaoke. Zamiast śpiewających klientów, można tam spotkać rozśpiewane, wątpliwej renomy piosenkarki. Panie wyginające się na scenie, w mocno przykrótkich spódniczkach w zwyczaju mają pracę do północy, a następnie rozpoczynają „drugą zmianę” w pobliskich pokojach hotelowych. Trzeba przyznać, że taka forma rozrywki w kraju w większości muzułmańskim mocno nas zaskoczyła. Tutaj „karaoke” jest popularne i z tego, co zauważyliśmy ogólnie akceptowane.